Prawdziwa iluzja – magia w naszym życiu.

Skąd wiesz, że magia działa?

Zdarzyło się Wam usłyszeć takie zdanie od nowicjusza? Od osoby, której chcieliście pomóc?

Mi zdarzyło się wielokrotnie zderzyć się z tym, co nie ulega wątpliwości, dość istotnym pytaniem.

Odpowiedź na nie nie jest jednak taka prosta. Ociera się bowiem o samą naturę magii, będącej czystym, nieokiełznanym chaosem, zbierającym w sobie wszystkie iluzje, prawdy, związki przyczynowo-skutkowe, idee i pragnienia. W tym tyglu wszystko, czego możemy doświadczyć, co ociera się o nasz umysł i co czynimy wraz z praktyką staje się prawdą. Prawdą, jednak w ściśle określonych warunkach, na ściśle określonych zasadach. Pracą maga nie jest w tym momencie powołanie do istnienia określonego stanu a zapewnienie odpowiednich warunków by dany stan miał szanse zaistnieć.

Weźmy na przykład proste oczyszczenie. Najbardziej banalny z zabiegów, jaki można przeprowadzić, ale wymagający sporej uwagi od adepta. Zostajemy poproszeni o pozbycie się niechcianych, negatywnych emocji, którymi dany przedmiot/miejsce/osoba wręcz ocieka – jesteśmy to w stanie wyczuć, wyostrzone latami praktyk zmysły i nabyta wiedza psychologiczna daje nam narzędzia by odczytać stan rzeczy. Rodzi się w nas myśl – pozbycie się tego, co zanieczyszcza, uszkadza. I jest to początek rytuału. Następnie szukamy sytuacji, w której dane emocje nie wystąpią, staną się pożądane lub osoba, która ich doświadcza będzie w stanie je przepracować. To tworzy nam cel, do którego będziemy dążyć w ramach zabiegu. Następnie dobieramy środki, które pozwolą nam tak zmienić świat, który wydaje się realny dla klienta, by nasz cel stawał się bardziej realny dla klienta. Czasem wystarczy niewiele – zapewnienie odrobiny komfortu, uczucia przyjemności, by klient zmienił sposób, w jaki postrzega sytuację, czasem wymaga dłuższej pracy, by wyzbył się szkodliwych nawyków. Wszystko to jednak sprowadza się do wykreowania mu takiego obrazu świata, jaki będzie realny dla celu, który sobie obraliśmy.

Nasza wiara vs rzeczywistość.

Obserwując świat “rzeczywisty” jesteśmy skazani na pewne ograniczenia – nasze zmysły nie dostarczają nam wszystkich informacji, jakie przepływają obok nas. Jesteśmy ograniczeni również pod kątem percepcji czasu – nie widzimy niczego, co już było, nie dostrzegamy też tego co będzie. Utknęliśmy w teraźniejszości z mniej lub bardziej dokładnymi narzędziami, które pozwalają nam te ograniczenia naruszyć. Zatem można śmiało założyć, że wszystko co dostrzegamy jest jedynie naszą wiarą, iż świat wygląda tak a nie inaczej. Narzędzia jednak pozwalają nam na zburzenie obrazka, który podsuwa nam potrzeba wiary we własne zmysły. Choć czegoś nie widzimy, wiemy często, że to istnieje, choć wymaga zmiany sposobu postrzegania.

Magia vs nasza wiara.

Skoro założyliśmy już, że mimo usilnych chęci, nie jesteśmy w stanie wyskoczyć poza własne ograniczenia percepcji, możemy skupić się na tym, czy zmieniając odrobinę iluzję, w której żyjemy, możemy zmienić również nas. Myślę, że nietrudno będzie sobie wyobrazić, jakie emocje towarzyszą nam w kinie, gdy oglądamy dobry horror. Choć wiemy, że wszystko, co pojawia się na ekranie jest fałszywe, nasze emocje takie nie są. Przeżywamy, boimy się. Obraz naszej aury zmienia się tak, jakby sceny przedstawione na scenie były rzeczywiste. I w pewien sposób są. Nasza rzeczywistość zostanie zmieniona pod cel, jaki przyświecał twórcom filmu. nasza rzeczywistość stała się inna niż była wcześniej. Nowe informacje wpłynęły na sposób funkcjonowania narzędzi, którymi posługujemy się przy tkaniu swojej własnej iluzji świata. Dzieje się magia.

Kolejny przykład magii w naszym życiu. Jeśli pozostajemy optymistami, dostrzegamy pozytywne elementy naszego życia i realnie jesteśmy szczęśliwsi. To przekłada się również na nasze relacje z innymi – ludzie chcą z nami przebywać, sposób radzenia sobie z problemami – mamy nadzieję i sytuację zawodową – nie boimy się podejmować inicjatywy. Nasza iluzja gra według naszych reguł, jeśli tylko pozwolimy sobie na przejęcie nad nią kontroli.

Czy magia istnieje?

W tym momencie wróciliśmy do pierwszego, najważniejszego pytania. Czy magia jest czymś realnym, czy tylko iluzją, którą sobie wmawiamy? Odpowiedź brzmi: A to jakaś różnica?

Opublikowano Felietony | Skomentuj

Moduły szkoleniowe

Zapraszamy serdecznie do odwiedzenia naszej grupy facebookowej – Dom Magii i Rozwoju, gdzie prowadzimy moduły szkoleniowe. Wstęp bezpłatny, materiały przygotowujemy z najwyższą starannością i w oparciu o szeroki zasób materiałów źródłowych oraz własne, wieloletnie doświadczenie.

 

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

Medytacja z olejkami aromatycznymi

Przybory:

7 świec t-light

kominek do olejków

7 olejków eterycznych:
1. ylang ylang
2. wanilia
3. konwalia
4. orchidea
5. wrzos
6. szałwia
7. lotos

Opis:
Trening medytacji siedmiu aromatów opiera się o elementy aromaterapii i technik medytacyjnych. Ma na celu uwolnienie adepta od negatywnych warunkowań, pozwolenie mu na sięgnięcie w głąb własnej duszy i uchwycenie pierwiastka magii, który często pozostaje głęboko pod warstwą kompleksów, wpojonych przekonań i szkodliwego dysonansu między oczekiwaniami społeczeństwa a naszymi własnymi pragnieniami, marzeniami i doświadczeniami. Siedmiodniowy cykl medytacyjny został stworzony, by ułatwić pokonanie tych problemów.

Przed przystąpieniem do treningu należy przygotować miejsce, w którym będziemy praktykować. Zaczynamy od gruntownych porządków, oczyszczenia pomieszczenia i doprowadzenia naszego pomieszczenia do równowagi energetycznej. Mamy czuć się bezpiecznie i osiągnąć relaks. Wskazane jest przygotowanie wygodnego materaca lub poduszki, w zależności od tego, jaką pozycje medytacyjną preferujemy. Każdego dnia należy porządnie wywietrzyć pomieszczenie. Świeże powietrze ułatwi medytację i pozwoli na osiągnięcie lepszych rezultatów.

Ponadto istotne jest dokładne przeczytanie niżej opisanej praktyki, przed przystąpieniem do ćwiczeń. Niektóre dni wymagają dodatkowych przygotowań. W drugim dniu warto przygotować sobie niewielką, słodką przekąskę, która doda nam energii w trakcie praktyki. W dniu trzecim istotne są elementy, które ułatwią nam działania twórcze. Ulubione ołówki, szkicownik lub inne przybory plastyczne mogą okazać się nieodzowne. Szóstego dnia będziemy analizowali nasze życie, przeszłość, więc sięgnięcie do starych zdjęć, pamiątek rodzinnych lub innych, istotnych elementów z przeszłości może okazać się pomocne. Pozostałe dni medytacji praktykowane są bez dodatkowych elementów.

Pierwszy dzień.

Wlewamy kilka kropel olejku o zapachu ylang ylang. Podpalamy świecę i pozwalamy aromatowi roznieść się po pomieszczeniu, wdychamy woń słodką woń ylang ylang. Zamykamy oczy i uspokajamy myśli. Wyobrażamy sobie kulę energii, dziką, zwierzęcą pasję, namiętność wibrującą w naszym ciele. Dziki ogień emocji, zaangażowania i pasji rozpala się w nas, żywioł rozbudza nasze pragnienia, odpycha racjonalne myślenie, uwalnia od poczucia winy, wyuczonej pruderii. Spala kompleksy. Jesteśmy żywiołem, pasją, namiętnością. Oddychamy głęboko, z każdym oddechem stajemy się bardziej zintegrowani z naszym instynktem, naszymi pragnieniami, emocjami, uczuciami. Nie boimy się już negatywnych emocji, gniewu, nienawiści, nie analizujemy ich. Pozwalamy im płonąć, wybrzmieć. Pozwalamy ogniowi naszych serc wypalić się i zabrać ze sobą wszystko, co dotąd nas blokowało, tłumiło. Gasimy świecę. Liczymy do dziesięciu i otwieramy oczy.

Dzień drugi.

Wlewamy olejek waniliowy. Podobnie jak dzień wcześniej, siadamy przy kominku, podpalamy świecę i wdychamy aromat wanilii. Pozwalamy ciepłemu, słodkiemu aromatowi rozejść się i kierujemy energię do naszych mięśni, kończyn. Pozwalamy by energia ożywiła nas. Słodka woń olejku, ciepło energii płynącej w naszych ciałach odżywia nas, dodaje energii i regeneruje po intensywnym, wczorajszym wybuchu namiętności. Ciepła, łagodna energia pozwala nam złagodzić objawy pozbycia się blokad emocjonalnych, koi resztki poczucia winy, związanego z przełamaniem wyuczonych barier. Dziś odpoczywamy, zbieramy siłę. Pozwalamy energii krążyć w ciele, odbudowywać i zasilać organy wewnętrzne. Jeśli odczujemy głód, nie bójmy się sięgnąć po coś do jedzenia. To jest czas przygotowania się do tego, co przyniosą następne dni.

Dzień trzeci.

Tego dnia powinniśmy sięgnąć po aromat konwalii. Delikatna, kwiatowa woń pozwoli naszemu umysłowi odnaleźć iskrę, która pokieruje nas w stronę nieograniczonej kreatywności. Zainspiruje, rozbudzi wyobraźnię. Skupmy się więc na głębszej medytacji, zapadnijmy się w sobie i pozwólmy umysłowi płynąć. Nie filtrujmy naszych myśli, oglądajmy film, jaki wyświetli się nam za powiekami. Wiele z obrazów pojawi się niespodziewanie, jeszcze więcej zniknie zapomniana, lecz spróbujmy wychwycić najciekawsze. Przelejmy je później na papier. W formie obrazu, tekstu, rzeźby czy innej formy twórczej. Dziś rządzi wyobraźnia, nieograniczona moc kreacji. Bawmy się i przelejmy w rzeczywistość wszystko to, co stworzy nasz umysł.

Dzień czwarty.

Dnia czwartego przyszedł czas na orchideę. Kwiat duchowego piękna, prawdy i pracy magicznej.
Dziś będziemy skupiali się na swoim wnętrzu, pozwolimy sobie na introspekcję i przeanalizujemy swoje zalety i wady. Mocne i słabe strony. Egzotyczna woń storczyków skłania do podążenia w stronę duchowego poranka. Otwarcia oczu na prawdę o sobie samym. W pierwszej kolejności pomyślmy o tym, co w sobie lubimy, jakie nasze cechy są dla nas ważne i które z nich pozwalają nam osiągać to, czego pragniemy. Skupiamy się na nich, przypominamy sobie okoliczności, w których okazały się niezbędne. Tę samą czynność wykonujemy przy naszych wadach, słabych stronach, które uniemożliwiają nam realizację zamierzeń. Pozwalamy sobie na odrobinę narcyzmu, karcimy się odrobiną autokrytycyzmu. Znajomość naszych cech, uświadomienie sobie naszych ułomności daje nam poczucie siły, bezpieczeństwa i kontroli. Otwiera oczy na prawdę o nas samych. Kierujemy energię do naszego wnętrza, pozwalając jej odkryć w nas to co ukryte, obudzić prawdziwą siłę i zaangażowanie w pracę nad sobą i rozwój.

Dzień piąty.

Wrzos. To temat przewodni piątego dnia. Podobnie jak w poprzednich dniach, siadamy przed kominkiem, pozwalamy naszemu ciału pogrążyć się w relaksującej ciszy. Otoczeni aromatem wrzosowego olejku kierujemy naszą uwagę wgłąb siebie. Dziś nie będziemy skupiać się na naszych emocjach, uczuciach, przeżyciach czy traumach. Dziś pozwolimy energii płynąć. Oddychamy głęboko, uwalniamy pokłady wewnętrznej siły, która dotąd pozostawała stłumiona. Dziś puszczają tamy, energia płynie w naszym ciele z siłą tsunami, rozpychając meridiany do granic wytrzymałości. Kierujemy energię do dłoni i stóp. Czujemy jak pali nas wewnętrzna część dłoni, jak pulsuje w nas krew. Wsłuchujemy się w bicie naszych serc, nasze głębokie oddechy. Jesteśmy siłą, jesteśmy magią samą w sobie. Jest naszą częścią i naszym życiem. Już bez emocji towarzyszących pierwszemu dniu, stajemy się zimnym, białym światłem, latarnią wśród ciemności. Pozwalamy temu światłu odgonić mrok, oświetlić nam drogę, zmieść przeszkody, które odgradzają nas od szczęścia. Medytację kończymy powoli. Skupiamy światło w sobie i przechowujemy tę siłę w swoich sercach aż do czasu, gdy będzie potrzebna. Wtedy będziemy gotowi.

Dzień szósty.

Przedostatni dzień praktyki przeznaczamy na pracę z aromatem szałwii. Pełni energii, zaznajomieni z naszymi pragnieniami, dobrymi i złymi cechami. Ogarnięci twórczą inicjatywą i zregenerowani po trudach życia codziennego, przeznaczamy ten dzień na przemyślenia. Aromat szałwii skłania do spojrzenia na wszystko szerzej. Dziś więc skupimy się na mądrym, sprawiedliwym i krytycznym podejściu do tego co dzieje się w naszym życiu. Zaglądamy w przeszłość, sięgamy do tego co było dla nas ważne, radosne lub bolesne. Co nas ukształtowało, co kształtuje nadal i kierujemy naszą uwagę ku temu, dokąd zaprowadzą nas nasze decyzje. Zastanawiamy się czy to, co czujemy, co nas gryzie jest dalej na tyle istotne, by to pielęgnować i zasilać. Czy przypadkiem nie robimy sobie tym tylko krzywdy? Pogodzeni z przeszłością, bez lęku patrzymy w przyszłość.

Dzień siódmy.

Ostatni dzień naszej przygody. Nadszedł czas na ostatni aromat – lotos. Dzisiejsza medytacja będzie szczególna. Nie poświęcamy w niej uwagi niczemu. Pozwalamy naszemu ciału rozluźnić się i napełnić energią, lecz nie wymuszamy niczego ponad to. Oddychamy głęboko, uspokajamy myśli i trwamy w ciszy. Jesteśmy w pustce, w naszym wewnętrznym kosmosie. Otoczeni nieskończoną przestrzenią wisimy pogrążeni we śnie. Niepotrzebne myśli giną w pustce, jesteśmy tylko my. Trwamy w tym stanie, pogrążeni z ciszy, sięgamy umysłem do świata na zewnątrz. Nie jesteśmy już sami. Jesteśmy światem. Powietrzem, ziemią, płomieniem świecy. Kroplą wody na liściu. Płatkiem śniegu za oknem. Rośliny stają się naszymi członkami, zwierzęta żyją w nas, stają się naszą częścią. Jesteśmy Ziemią. Jesteśmy wszechświatem. Jesteśmy.

Opublikowano Medytacja | Otagowano , | Skomentuj

Przemiana w ogniu.

1 lutego wiccanie obchodzą święto IMBOLC – święto światła. Jest to czas, gdy z jednej strony mamy kulminację zimy, a zdrugiej już daje się zauważyć wydłużenie dnia – czujemy, że nie bedzie trwała wiecznie. Jednocześnie jest to również czas, gdy zazwyczaj łamiemy nasze noworoczne postanowienia…

“Nasiono Ognia”.

Rytuał “Nasiono Ognia” zaprezentowany w książce Carl F. Neal “Imbolc” ma za zadanie wzbudzić w nas energię motywacji konieczną do realizacji nawet największych pragnień. Nasiono Ognia ma płonąć w nas aż do wiosny lub lata, a nawet dłużej, i wtedy dopiero wydać owoc.

Sam rytuał ma bardzo teurgiczną naturę – jego celem jest nasza wewnętrzna przemiana, czyli coś, co jako różokrzyżowiec praktykuję na ścieżce duchowej alchemii. Warto tu zauważyć, że rytuał ten ma odniesienia do pracy, jaką wykonuje kowal, a to kowale podobno byli pierwszymi alchemikami.

Nie jestem wiccaninem, nie praktykuję też “magii” w sensie własciwym dla tego rytuału, dlatego też postanowiłem dostosować go do mojej osoby, zachowując jego strukturę i główne elementy. Dla mnie będzie to bardziej rozbudowana forma medytacyjna, bowiem rytuał “Nasiono Ognia” sprowadzę do stworzenia talizmanu (lub sigila) i jego konsekracji.

Będzie to dla mnie pewnego rodzaju eksperyment, którego realizacja będzie też konkretną pracą duchową.

Symbolika.

Magowie przez wieki tworzyli talizmany, które miały za zadanie chronić nas, zapewniać dobrobyt i szczęście. Były widomym symbolem tego, czego nam brakowało, czego pragnęliśmy, a co talizman miał nam zapewnić – dokładnie taki  jest też cel rytuału “nasiono ognia”. My stworzymy na kartce papieru własny talizman, w którym umieścimy nasze pragnienie wyrażone pojedynczym znakiem – sigilem. Nasz talizman wzmocnimy dodając do niego wybrane symbole.

Zacznijmy więc od wyboru symboli  – w rytuale korzysta się z ognia oraz wody, więc oprzyjmy nasz wybór na tych dwóch żywiołach i poszukajmy właściwych korespondencji.

Najważniejszy w rytuale jest ogień, w którym przemianie ulega nasze pragnienie. Ogień trawi, niszczy i oczyszcza. Po przemianie ognia zostaje przecież to, co dla nas korzystne:

  • tak jest po ugotowaniu wody, czy pożywienia, gdy możemy bezpiecznie spożywać pokam i pić napoje
  • tak jest, gdy przetopimy rudę i uzyskujemy bardzo cenne surowce
  • tak jest wreszcie, gdy palimy po prostu w piecu i uzyskujemy ciepło na ogrzanie naszych domów.

Powinniśmy zatem sięgnąć przede wszystkim do Słońca – zwróćmy od razu uwagę, że rytuał przeznaczony jest na czas “wzrostu” oddziaływania na świat Słońca. Nasze pragnienie, nasza motywacja, ma rosnąć wraz z nim. Słońce to świadomość, odpowiada mu heksagram, właściwą porą dnia jest południe, a roku lato. Będziemy korzystać z gorących kolorów: czerwonego, złotego i żółtego. Wśród znaków zodiaku Słońce panuje nad Lwem, a do znaków ognia zaliczamy jeszcze Strzelca i Barana. Możemy jeszcze dodać do tego Archanioła Michała.

Drugim pod względem ważności elementem rytuału jest hartowanie w wodzie. Żywioł wody, poza zdolnością do hartowania metali, również oczyszcza, choć nieco inaczej niż ogień. Po oczyszczeniu w wodzie odkryte tym procesem piękno zachowuje się dłużej niż po oczyszczeni w ogniu (w którym piękno dostrzegamy prawie wyłącznie przez czas trwania samego procesu oczyszczania). Efekt ten jest związany z pamięcią wody. Woda odpowiada bowiem w alchemii za zdolność zapmiętywania. To element wody zapewnia nam wspomnienia, to on jest nośnikiem informacji. Hartowanie w wodzie właśnie daje taki efekt.

Wodzie odpowiada Księżyc, który 1 lutego będzie w 3 kwadrze – jest to najlepszy czas, gdy chcemy się czegoś pozbyć, lub od czegoś uwolnić – no a przecież pragnienie silnej motywacji to nic innego jak pragnienie pozbycia się naszego lenistwa…. Księżyc panuje nad znakiem Raka. Do trygonu wody należą jeszcze Skorpion i Ryby. Księżyc to nasza podświadomość i intuicja, odpowiada mu też dziewięciobok symbolizujący złożoność naszej psychiki – ten sam, na którym oparto enneagram. Jednocześnie żywioł wody to jesień, pora dnia zmierzch, a kierunek świata – zachód. Nad żywiołem wody panuje Archanioł Gabriel.

Tworzenie sygila.

Najważniejszym elementem naszego talizmanu będzie pojedynczy znak symbolizujący nasze pragnienie. Znak ten musi być unikalny – tak, jak nasze pragnienie. Musi mieć znaczenie dla nas, musimy go rozumieć i wiedzieć dlaczego to właśnie on symbolizuje nasze pragnienie.

Jeśli tworzyłeś już sygile, to możesz skorzystać ze znanej Tobie metody – będzie ona najlepsza. Jeśli chcesz możesz poszukać jakiś tradycyjnych metod, ale możesz również zapoznać się z opracowaną przeze mnie – zaznaczam, że w pewnym zakresie jest ona zabawą, ale zapewniam, że nie ma powodu aby nie była równie skuteczna, jak dowolnie inna.

Zacznijmy od ułożenia zdania opisującego nasze pragnienie.  Dla przykładu użyję takiego:

BOŻE SPRAW, ABY MI SIĘ CHCIAŁO, TAK, JAK MI SIĘ NIE CHCE!

W pierwszym kroku zamieniamy każdą literę na odpowiadającą jej cyfrę (ignorując wszelkie znaki interpunkcyjne, ale zachowując strukturę słów). Skorzystam dla tego celu z mojej magicznej tablicy;-):

1

Wystarczy odnaleźć literę na tablicy i zamienić ją na cyfrę:

1592 7618 118 53 732 131145 714 414 53 732 532 1322

Następnie dla każdego słowa dokonujemy redukcji teozoficznej, czyli sumujemy cyfry:

17 22 10 8 12 15 12 9 8 12 10 8

Ponieważ zostały jeszcze słowa dwucyfrowe, to ponawiamy operację:

8 4 1 8 3 6 3 9 8 3 1 8

Zostało nam tyle cyfr, co słów, czyli 12. Ponieważ 12 to też dwie cyfry, więc ich liczbę zmniejszamy. Robimy to sumując sąsiednie cyfry tak długo, aż obliczona suma będzie dwucyfrowa – w większości przypadków spowoduje to zmniejszenie ilości cyfr:

12 14 18 11 9

Mamy teraz 5 “wyrazów”, które również redukujemy:

3 5 9 2 9

Dostaliśmy ostatecznie 5 cyfr odpowiadających naszej intencji. Teraz pora aby wyrazić ją graficznie. W tym celu łączymy odpowiednie pola naszego magicznego kwadratu, startując od małego kółka, a kończąc zamykającą znak kreską. Linie powinny być prostymi odcinakami na ile to tylko możliwe. W przypadku, gdyby dwie linie maiły się pokryć lepiej poprowadzić łączenie łukiem.

W pewnym momencie w procesie redukcji zmniejszyłem ilość “słów”, co przełożyło się na ilość linii w symbolu. Zrobiłem to ponieważ nasza tablica magiczna ma tylko 9 pól do rysowania znaku magicznego i duża ilość linii mogłaby zamazać nasz sigil. Wydaje mi się po prostu, że optymalna liczba lini jest pomiędzy 4 a 9.

Talizman z przykładu wyglądać może tak:

2

Konsekracja talizmanu.

Konsekracja talizmanu nadaje mu duchowego znaczenia. To ona sprawia, że talizman staje się “magiczny”. Konsekrację przeprowadzę pod auspicjami Archanioła Zadkiela – to on bowiem opiekuje się duchową przemianą, której chcemy dokonać.

Przygotowanie do rytuału wygląda mniej więcej tak:

  • tworzymy talizman (o ile go jeszcze nie mamy)
  • oczyszczamy się – minimum to przygotowanie miejsca na rytuał i umycie rąk
  • zapalamy kadzidło, tak aby jego aromat wypełnił pomieszczenie przed rytuałem.

Rytauł przebiega wg następującego schematu:

  • zapalamy świecę i przywołujemy naszego opiekuna (ja – Archanioł Zadkiel). Możemy też przywołać inne byty właściwe dla naszegoo celu – np. Archonioł Michał i Archanioł Gabriel)
    ARCHANIELE ZADKIELU!
    WYSIEWAM TO NASIONO OGNIA TYLKO W JEDNYM CELU
  • odczytujemy intencję
  • składamy talizman w trójkąt i zapalamy od świecy
    NIECH SIĘ TAK STANIE!
  • odkładamy do bezpiecznego paleniska, aby kartka się dopaliła
  • zbieramy znad paleniska energię nasiona ognia rękoma tak, jakbyśmy zbierali dym
    NIECH SIŁA WODY ZAHARTUJE TO ZIARNO!
  • wypuszczamy energię z rąk do kielicha z wodą
    W TYM KIELICHU JEST NASIONO OGNIA.
    POMOŻE MI OSIĄGNĄĆ CEL NIKOMU NIE SZKODZĄC.
    STANIE SIĘ CZĘŚCIĄ MNIE I BĘDĘ NOSIĆ TEN PŁOMIEŃ W SOBIE!
  • bierzemy kielich w rece
    NIECH SIĘ TAK STANIE!
  • wypijamy napoj
    NASIONO JEST TERAZ WE MNIE
    I BĘDZIE PŁONĄĆ AŻ CEL ZOSTANIE OSIĄGNIĘTY!
  • dziękujemy opiekunowi i zamykamy rytuał gasząc świecę

Krótkie podsumowanie.

Oczywiście rytuał można dostosować do siebie – np. słowa można wypowiadać głośno, szeptem lub cicho. Napisałem powyżej, że traktuję to jako medytację. Jest tak, ponieważ dla mnie jest to operacja głównie mentalna – zarówno podczas tworzenia talizmanu, jak i jego konsekracji,. Cały czas mam interakcję z fizycznym światem i w żadnym momencie nie przeprowadzam jej w jakimś mistycznym transie z zamkniętymi oczami. Choć pewnie tworzenie talizmanu w wyobraźni mogłoby się okazać jeszcze bardziej efektywnym działaniem niż jego rysowanie na kartce.

Jeśli chcemy możemy też zachować talizman – np. wykonaliśmy go z niezwykła starannością, lub w jakimś bardziej trwałym materiale niż papier. Wtedy konsekracja nie będzie polegała na spaleniu go.  Po prostu przeciągamy talizman przez płomień (lub nawet nad płomieniem), potem zanurzamy na chwilę w wodzie (lub też możemy smbolicznie spryskać go wodą), a na koniec przykładamy do czoła lub serca aby symbolicznie się z nim zsynchronizować. Jeśli zachowujemy talizman, to pamiętajmy aby go nie zniszczyć przynajmniej do momentu osiągnięcia celu. Potem możemy uważać, że wyczerpaliśmy jego moc i albo go trwale  i skutecznie niszczymy, albo przechowujemy w zabezpieczonym miejscu. Nie wolno go w każdym razie wyrzucić w całości na śmietnik!

Praca magiczna to głównie eksperymenty, więc nie unikajmy zmian. Pamiętajmy jednak, że wszystkie elementy muszą być dla nas jasne, zrozumiałe i nade wszystko konkretne. W żadnym wypadku nie wolno tworzyć nieokreślonych myśli, np. jeśli nie wiemy jaki opiekun byłby właściwy, to wybieramy takiego, który nam się najbardziej podoba, a nie zdajemy się na los mówiąc “Niech ktoś się tym zaopiekuje”, bo zapewniam, że chętnych znajdzie się wielu…

Na koniec ostatnia już uwaga – nie przesadzajmy w komplikowaniu rytuału i talizmanu. To nie w tym jest jego siła.

Życzę powodzenia w spełnianiu marzeń i wewnętrznej przemianie!

Opublikowano Bez kategorii, Medytacja, Rytuały i zaklęcia | Skomentuj

Czym jest duch?

Przede wszystkim trzeba odróżnić Duszę od Echa. Dusza to z definicji dalsze życie człeka ciała pozbawionego. To implikuje pewien ciekawy efekt. Bez układu hormonalnego, taki byt nie jest zdolny do odczuwania jakichkolwiek emocji. Jest pierwotną siłą życiową, samą świadomością. To, czy posiada wspomnienia i zdolność przetwarzania informacji, pozostaje jeszcze kwestią sporną (choć to, że istnieją myślące byty astralne sugeruje taką możliwość), badaną obecnie przez neurologów (pewnie słyszeliście ostatnio o badaniach nad organoidami i sztucznymi splotami nerwowymi). Echo to wielka, naładowana silnymi emocjami kopia przeszłości, która ciągle i ciągle odtwarza się w astralu, zmienia i mutuje w swoim własnym garze wspomnień. Echo jest ucieleśnieniem wszystkiego, co dana osoba wygenerowała w tym miejscu i czasie.

Wracając do tematu: Dusze nie mogą być ani dobre ani złe – zwyczajnie nie przeżywają zbyt wiele w tej formie i nie podlegają problemom ciała fizycznego. Jeśli wywierają jakieś wpływy na świat materialny to albo efektem rozpędu, bo jeszcze nie pozbyły się nawyków albo na podstawie silnej i logicznej potrzeby poprawienia niedoskonałości, które im psują wizję. A i to takie działania są dość rzadkie i związane z potrzebą pozostania tu, gdzie nie bardzo już pasują. Echa natomiast bywają uciążliwe i potrafią narobić sporo problemów, kiedy zapętlą się w swoim żalu, gniewie i całej reszcie. Są pasożytami, żerują na energii ludzi, którzy doświadczają ich obecności. Mszczą się za przeszłość, nie zwracając zbytniej uwagi na to, czy obiekt ich działań choćby stał w pobliżu przyczyny ich powstania. Staja się poltergeistami. Czy echa mogą być pozytywne? Niezwykle rzadko ale tak. Muszą zajść przy tym dość wyjątkowe okoliczności. Bohaterska śmierć w trakcie ratowania innych, długotrwała praca charytatywna, mocno ponad siły, związana przy tym z silnym poczuciem misji i osobistego zaangażowania. Nie jest to tak częste jak te szkodliwe echa. Częściej od pozytywnych, heroicznych, powstają neutralne, niegroźne ale odrobinę irytujące. Dzieje się to wtedy, gdy ktoś cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Nerwice natręctw zostawiają wyraźny i powtarzalny ślad w astralu i jest on łatwy do utrwalenia i zapętlenia. Echa takie nie są zwykle silne w pierwotnej formie ale wykazują wyjątkową zaraźliwość. Żywi mogą podłapywać obsesje echa i zwiększać jego własną moc.

Ale żeby wyczerpać temat, muszę zaznaczyć, że istnieje jeszcze trzecia możliwość. Wyjątkowo rzadka i związana z wyjątkowymi, tragicznymi okolicznościami. Czasem może zdarzyć się, że echo będzie wyjątkowo silne a dusza posiadająca jeszcze nawyk poddaństwa. Echo w takim wypadku może próbować zawładnąć i uwięzić duszę, która będzie traktowała Echo jako swoje ciało. Pozbawiona jednak fizycznych zmysłów, pogrążona w wiecznej agonii, będzie ulegała degeneracji. Świadomość jednak nie wygasa, więc lot w dół będzie trwał całymi wiekami, zmieniając ją w coś wstrętnego. Dusza posiada możliwość podejmowania decyzji, tworzenia i świadomego działania, czego brakuje Echu. Połączenie możliwości obu, tworzy byt, który z braku lepszych określeń można nazwać demonem.

Opublikowano Ezoteryka | Otagowano , , , | Skomentuj

Afirmacja – podstawy

To co jest tajemnicze, niezwykłe i nie do końca zrozumiałe, daje podekscytowanie, fascynację i zwykle nadzieję, że otrzymamy na tacy swoje marzenia, nie musząc przy tym kiwnąć palcem.

Właśnie z tego powodu często się słyszy „afirmacje nie działają”, „to jakieś tandetne dno”, „wmawianie sobie kłamstw”…

Zacznijmy od początku. Afirmacja jest słowem pochodzenia łacińskiego (łac. affirmare) które oznacza:

– potwierdzenie

– zgoda na coś

– uznanie/akceptacja czegoś

– pismo lub podpis, które coś potwierdzają

– stwierdzenie autentyczności

– zapewnienie

Już samo tłumaczenie rozwiewa wiele wątpliwości – afirmacja nic za nas nie zrobi. Pomaga w świadomej transformacji naszego życia z tego co mamy, na takie, które byśmy chcieli mieć poprzez „potwierdzenie”. I tutaj drobna uwaga:  nasze niekontrolowane myśli plączące się pod „czupryną”, również są afirmacjami i decydują o naszych, często nieświadomych wyborach.

Jednakże afirmowanie jest czymś znacznie więcej, niż tylko pustym powtarzaniem wytypowanego zdania „Jestem milionerem”. Afirmacje, które wykorzystujemy w rozwoju osobistym (ogólnie – pracy nad sobą) są zakorzenione w psychologii i psychiatrii jako terapia racjonalno-emotywna (RET) lub racjonalno-emocjonalna behawioralna (REBT). Sugeruje ona, że określone emocje i reakcje wynikają z określonych świadomych lub nieświadomych myśli. Co za tym idzie, wszystko co nas otacza, jest naszymi, bardzo często nieświadomymi wyborami i odbiciem wewnętrznego „ja”. Pierwszym krokiem we właściwym stosowaniu afirmacji, jest uświadomienie sobie zależności, o których wyżej wspomniałam. W końcu nie wolno nam zapominać, że jesteśmy kreatorami własnego życia i powinniśmy wziąć za nie należytą odpowiedzialność.

Technicznie rzecz biorąc, afirmacja, jest prostym zdaniem powtarzanym niczym mantra. Niektórzy nawet lubią ją przyrównywać do modlitwy – i tutaj nie zaprzeczę. W końcu ma na nas wpływać, również poprzez wiarę.

Tutaj przytoczę niechlubny cytat, często wykorzystywany przez PR’owców: „Kłamstwo powtarzane tysiąc razy, staje się prawdą.” Joseph Goebbels

Jest to sztuczka reklamowa, opierająca się na psychologii. Kiedy nasz umysł słyszy wielokrotność danej tezy/stwierdzenia, niezależnie od tego jakie są jego źródła, zaczyna uważać go za pewnik i coś naturalnego. Dlaczego nasz umysł można tak łatwo oszukać? Jest to efekt ewolucji: popełniłeś błąd, byłeś martwy. Jeśli zaś robiłeś to co innym zapewniło przetrwanie, również miałeś szansę przeżyć.

Zamiast ubolewać nad tym, że jesteśmy oszukiwani, ten aspekt można wykorzystać w pozytywny sposób – do własnego rozwoju, pracy nad sobą – do czego zachęcam.

Tutaj punktowo zamieszczę zasady tworzenia i stosowania afirmacji:

  • Zdanie afirmacyjne musi być krótkie.
  • Zdanie afirmacyjne nie może zawierać więcej niż jedną informację.
  • Zdanie afirmacyjne musi być zgodne z nami i naszymi poglądami (w innym przypadku będzie powodować wewnętrzny konflikt, dyskomfort, poczucie okłamywania siebie itd.)
  • Zdanie afirmacyjne musi być utworzone w czasie teraźniejszym lub teraźniejszym niedokonanym (nigdy nie stosuj czasu przyszłego, ponieważ dla naszego mózgu „jutro” zawsze jest „jutro”, a nie „teraz”)
  • W zdaniach afirmacyjnych zabronione jest stosowanie zaprzeczeń „nie”.
  • Pułapki słowne i postrzeganie słów: pamiętaj, że niektóre słowa są inaczej odczytywane przez naszą podświadomość (mózg): chcę/pragnę (jak długo zniesiesz narastające uczucie „chcenia”?), zasługuję (czyli jak się nie spełni… złapiesz depresję, bo przecież „nie zasługujesz”, jesteś niegodną osobą… może od razu idź do kąta, by się ukarać…)
  • Afirmacje dotyczą nas samych, ale to nie znaczy, że pośrednio nie wpłyną na innych. Mimo to nie afirmuje się „na kogoś”.
  • By stworzyć dobrą afirmację, trzeba zajrzeć głębiej „w nas” niż tylko stosować zaprzeczenia tego czego nie chcemy.
  • Afirmacje powinno się pisać minimum 21 dni
  • Afirmacje przynoszą lepszy efekt, kiedy stosuje się je w odmianach przez 3 osoby (wraz z wykorzystaniem swojego imienia, jeśli je lubisz)
  • Naucz się dziękować za to, co już posiadasz
  • Nagradzaj się za każdy etap (po każdych 7 dniach lub po 21 dniach)
  • Forma afirmowania może być dowolna: taniec, pisanie karteczek, śpiewanie, czytanie, ćwiczenie na siłowni. Najważniejsze, by Tobie towarzyszyły pozytywne emocje. Wówczas efekt jest silniejszy.
  • Raz dziennie powtarzaj afirmację patrzą sobie w oczy, przed lustrem.
  • Pamiętaj by nie dopuszczać tego negatywnego, wrednego wewnętrznego głosu. Pilnuj swoje myśli
  • Działaj – to ważny element całokształtu, przekonujący naszą podświadomość o faktycznej możliwości realizacji naszego planu
Opublikowano Afirmacja | Otagowano , | Skomentuj

Wewnętrzny płomień

Idzie zima. Chłodne powietrze wciska się przez wszystkie szczeliny, siedzimy zawinięci w koce, pijemy gorące kakao. Jest to więc dobra okazja do przećwiczenia ciekawej i użytecznej formy medytacyjnej. Rozpalmy więc w sobie wewnętrzny płomień, wypalmy lód z naszych dusz i serc. Wspomniana technika jest formą zaawansowaną, wymagającą pewnego doświadczenia, więc kieruję te słowa raczej do osób praktykujących, choć osoby początkujące również mogą próbować. Technika ta jest w pełni bezpieczna, choć jak w każdej – warto zachować umiar i obserwować własne reakcje na nią.

Cechą właściwą techniki Wewnętrznego Płomienia jest sięgnięcie do własnych pokładów emocji, uczuć i pasji, które tkwią w naszych duszach. Jest formą introspekcyjną, więc możemy oczekiwać ujawnienia emocji skrywanych nawet przed sobą. Warto więc zapewnić sobie komfortowe warunki do przepracowania myśli uwolnionych w ramach praktyki.

Przejdźmy więc do samego opisu medytacji Wewnętrznego Płomienia.

Jako, iż jest to forma, w której będziemy sięgać głęboko wgłąb własnej jaźni, powinniśmy przyjąć pozycję możliwie najwygodniejszą i sprzyjającą maksymalnemu relaksowi. Ze swojej strony polecam pozycję półsiedzącą. Podparte plecy i głowa, lekko uniesione kolana, z wałkiem pod nimi. Jeśli jest to możliwe, medytujemy nago lub w luźnych ubraniach, przykrywamy się cienkim prześcieradłem, by uniknąć przeciągów. Jest to opcjonalne i każdy powinien dostosować ten etap do własnych potrzeb. Nie warto natomiast ściśle podążać za wschodnimi tradycjami, jakie narzucają na nas określone zachowania. W tej technice najważniejsza jest wygoda i komfort.

Gdy wypracujemy już sobie odpowiedni sposób i miejsce do praktyki, zamykamy oczy. Bierzemy dziesięć głębokich wdechów. Przytrzymujemy powietrze w płucach przez dwie sekundy i wydychamy. Zapewni nam to dostateczne dotlenienie, w momencie w którym pogrążać się będziemy w transie. Staramy się wyciszyć myśli, choć nie zwalczamy ich na siłę. Niech wybrzmią i odejdą same. Nie podążajmy za nimi. Trwajmy w tym stanie do momentu, w którym poczujemy, że nasze ciało staje się ciężkie i bezwładne. Skupienie się na własnym oddechu pozwoli nam utrzymać świadomość mimo faktu, iż nasze ciała zapadają już w sen. W tym momencie mogą pojawić się niekontrolowane skurcze mięśni, zwane miokloniami. Nie powinno to nas niepokoić – jest to zjawisko naturalne.

Gdy jesteśmy już zupełnie zrelaksowani, nasze ciała rozluźnione i pogrążona w letargu, kierujemy naszą uwagę wgłąb naszego ciała. Zapadamy się w sobie. Z każdym kolejnym oddechem, wyobrażamy sobie jak kolejne warstwy naszego Ja mijają nas a my wnikamy w samo centrum naszej Świadomości. Omijamy sieć myśli, form, wspomnień, które nas budują. Szukamy pierwotnej iskry, która pali się w nas i daje nam życie. Szukamy Iskry, która żarzy się w naszej duszy, pcha do działania. Ogrzewa nas i daje nam życie. W tym momencie, zauważymy, że znamy do niej drogę. Gdziekolwiek byśmy nie podążali, wiemy, gdzie ona jest. Zbliżamy się do niej powoli, pozwalamy naszej Jaźni przyzwyczaić się do tego widoku. Następnie dotykamy jej.

Etap, który w tym momencie nastąpi jest wyjątkowo indywidualny i każdy powinien przeżyć go indywidualnie. Wrażenia, które towarzyszą dotknięcia Wewnętrznego Płomienia są najbardziej intymnymi i subiektywnymi odczuciami, jakich można doświadczyć. Nie śpieszmy się więc i pozwólmy trwać tej chwili.

Gdy poczujemy już, że czas dobiega końca, wycofujemy się powoli, pozwalamy umysłowi wyciągnąć nas na powierzchnię. Wypływamy z naszego wnętrza na powierzchnię. Znów jesteśmy w swoim własnym ciele, znów nasze myśli płyną tak jak wcześniej. Nasze ciała będą w tym momencie sztywne i uśpione, więc nie śpieszmy się z wstawaniem. Czasem potrzeba chwili, zanim wróci nam kontrola nad mięśniami. Głęboki wdech powinien pomóc wybudzić się ciału i przerwać trans.

Po zakończeniu praktyki, warto pozostać jeszcze chwilę w samotności. Wrażenia, które pojawiają się wraz z kontaktem z Wewnętrznym Płomieniem potrafią być przytłaczające.

Jeśli technika nie wyjdzie za pierwszym razem, nie ma powodów do zmartwień. Nie świadczy to o braku umiejętności czy talentu. Ta forma wymaga odpowiedniego dnia, nastawienia i stanu psychicznego by przyniosła to, czego od niej oczekujemy. Warto więc próbować i próbować. Za którymś razem wyjdzie i będzie to jedna z najbardziej wartościowych lekcji, jakie możemy sobie sami sprawić.

Opublikowano Medytacja | Otagowano , | Skomentuj

Mechanika kwantowa dla ezoteryka.

Od czasu do czasu pojawiają się w przestrzeni publicznej hasła wiążące pewne zagadnienia ezoteryczne z nowoczesną nauką. Niestety najczęściej te powiązania oznaczają jedynie podobieństwo pewnego zjawiska do popularnego opisu jakiegoś skomplikowanego zagadnienia. Umiejętność dostrzegania analogii to bardzo cenna rzec, ale niestety taka “analogia” jest prezentowana jako wyjaśnienie danego zjawiska, co wzbudza mój protest. Analogia nie jest wyjaśnieniem…

Czym jest mechanika kwantowa?

Mechanika kwantowa odnosi się do ruchu obiektów materialnych (I DO NICZEGO WIĘCEJ!!!), którego nie potrafi wystarczająco precyzyjnie wyjaśnić mechanika klasyczna. A więc: jeśli mamy jakiś obiekt i on się rusza, a jego ruch nie jest zgodny z przewidywaniami mechaniki klasycznej, to możemy spróbować rozwiązać zagadnienie jego ruchu za pomocą wzorów mechaniki kwantowej.

Tak więc mechanika kwantowa nie opisuje psychiki, nie zajmuje się duszą, nie bada świata duchów – opisuje tylko ruch obiektów materialnych…

Na szczęście dla nas to jeszcze nie znaczy, że nie jest to temat ciekawy – nawet dla ezoteryka…

Interferencja elektronów na dwóch szczelinach.

W Internecie można znaleźć opis zjawiska interferencji – zazwyczaj mowa o interferencji fotonów, ale w szczególności chodzi nam o interferencję elektronów na dwóch szczelinach. Zjawiska tego nie wyjaśnia mechanika klasyczna.

Dla mechaniki klasycznej elektron przechodzi przez szczelinę w przeszkodzie i na kliszy wypala plamę. Gdy są dwie szczeliny to oczekujemy, że na kliszy pojawiają się dwie plamy – co sugeruje mechanika klasyczna opisująca ruch cząstek, ale w rzeczywistości pojawiają się prążki interferencyjne: tak, jak w przypadku fal elektromagnetycznych. Pojedynczy elektron przechodząc przez przeszkodę z dwoma szczelinami zachowuje się tak, jakby był falą i przechodził przez obie szczeliny jednocześnie, i interferował sam ze sobą…

Jest to sprzeczne z naszą intuicją (i mechaniką klasyczną), która mówi, że elektron przechodzi przez jedną lub drugą szczelinę. To jednak nie koniec – zastrzegam jednak, że nie udało mi się niestety znaleźć w Internecie opisu bardziej zaawansowanej wersji dokładnie tego eksperymentu, którą poniżej podaję, a którą zapamiętałem ze studiów.

Skomplikujmy nieco sprawę…

Otóż z wzorów mechaniki kwantowej wynika, że gdybyśmy WIEDZIELI którędy przeszedł elektron, to… interferencja nie nastąpi. Czyli na ekranie za otworami nie będzie prążków interferencyjnych a dwie rozłączne wypalone przez elektrony plamy. To tak, jakbyśmy chcieli przesypywać piasek przez dwie dziurki – za dziurkami usypią się dwie kupki, dokładnie tak, jak chce tego mechanika klasyczna.

Oczywiście postanowiono to sprawdzić. Eksperyment postanowiono zmodyfikować tak, że na jednej z dziurek zamontowano czujnik, który wskazywał czy elektron przeszedł przez dany otwór. I w tym eksperymencie wykazano, że faktycznie tak jest, jak przewiduje mechanika kwantowa. Tylko, gdy czujnik nie działał była interferencja. Natomiast gdy go uruchamiano, i możliwa była identyfikacja otworu, przez jaki przeleciał elektron, eksperyment już nie dawał interferencji.

Eksperyment ten wskazuje, że elektron niejako WIE (jest świadomy), czy my wiemy, którędy przeszedł. I jeśli my mogliśmy to zweryfikować, to już nie interferował.

Idźmy krok dalej…

To bardzo ciekawy wynik, ale najciekawsze jeszcze przed nami. Otóż te same wzory mechaniki kwantowej mówią, że gdy użyjemy dwóch niezależnych czujników, to… interferencja znowu się pojawi… Czyli jeśli będziemy mieli dwóch niezależnych obserwatorów, to świat zacznie się zachowywać tak, jakby nie było żadnego.

Fizyka to nauka eksperymentalna, więc sprawdzono to, i faktycznie tak było – nie miało tu znaczenia, gdzie był umieszczony drugi czujnik – czy na drugim otworze, czy też na tym samym, co pierwszy otwór. Aktywacja drugiego czujnika powodowała, że interferencja ponownie się pojawiała, nawet dla pojedynczego elektronu.

I jeszcze krok dalej…

Krytyka tego eksperymentu jest jednak dość szeroka a jego rezultaty podważane – co może być przyczyną, że nie ma jego opisów w Internecie, choć przyznam, że nie szukałem zbyt długo.

Zaprojektowano jednak jeszcze bardziej skomplikowane eksperymenty. Np. w jednym z eksperymentów przeprowadzonych w 2012 roku potwierdzono, że (zgodnie z przewidywaniami mechaniki kwantowej) ignorowana jest nie tylko nasza intuicja, ale nawet i czas.

Z wyników tego eksperymentu wynika, że pomiar dokonany długo po tym, jak zaszły zjawiska kwantowe, pozwala ustalić faktyczny przebieg tego zjawiska w przeszłości, choć ono już zaszło. Sam eksperyment o jakim wspominam dotyczył nieco innych zjawisk, ale gdybyśmy chcieli powtórzyć go dla przypadku przejścia elektronu przez dwie szczeliny, to wyglądałby tak, że detektor należałoby ustawić w pewnej odległości od szczeliny – na tyle daleko od niej, żeby można było go włączyć dopiero wtedy, gdy elektron minie już przeszkodę. Dla przypomnienia – obserwacja którędy przechodzi elektron powoduje, że zachowuje się on jak fala, lub jak cząstka – czyli tu już mamy sytuację, że elektron przeszedł przez szczelinę, takie zdarzenie już należy do przeszłości.

Okazało się, że włączenie detektora po tym, jak minął już przeszkodę (czyli elektron musiał zdecydować, czy jest falą, czy też cząstką) nadal spowoduje zanik prążków i niejako włączenie detektora determinuje, jak zachowywał się elektron na przeszkodzie, czyli dużo wcześniej niż uruchomiony został detektor…

Zamiast podsumowania.

Oczywiście dyskusja nad sensem i znaczeniem tych obserwacji nie ustaje – to nie jest tak, że wiemy dlaczego się to dzieje. Mechanika kwantowa tego również nie wyjaśnia – po prostu daje narzędzia, umożliwiające przewidzenie rezultatów takich zjawisk.

Widzimy więc, że mechanika kwantowa niczego nie “wyjaśnia” – nawet w fizyce, której dotyczy.

Nie wyjaśnia również zjawiska świadomości, choć w jakiś sposób go dotyka, więc jak mogłaby “wyjaśnić” zachowanie się wahadeł, dwupunkt, czy też istnienie duchów?

Opublikowano Bez kategorii, Ezoteryka | Skomentuj

Cytaty – Albert Einstein

CYTATY einstein

Opublikowano Cytaty | Otagowano , | Skomentuj

Jesienne wyzwanie

Szelest złotych liści pod stopami, zapach mokrej od deszczu ziemi i chłód wiatru na twarzy. Idziemy alejkami, pogrążeni w zadumie. Wspominamy ludzi, którzy odeszli, przypominamy sobie, że sami też kiedyś znikniemy. Jesień jest czasem refleksji. Zakończenia prac, rozliczenia się ze światem. Jest też momentem, w którym podsumowujemy tegoroczne dokonania, szykujemy się do trudów zimy. Deszczowa atmosfera napawa nas nostalgią i wycisza. Ciężka, ponura i depresyjna pogoda skłania człowieka do spojrzenia wgłąb siebie. Odbiera nam ochotę na szaleństwa, jakich skłonni byliśmy podejmować się latem. Pełni energii, ogrzani w słońcu, cieszyliśmy się życiem i ferią barw. Teraz reflektujemy się i spoglądamy wgłąb swych dusz. Przed oczami mamy śmierć. Powolne acz nieubłagane dążenie do mety. Przyroda zamiera. Liście żółkną i opadają. Trawy schną i gniją w błocie a deszcz obmywa to, co jeszcze pozostało. Pamiętamy jednak, że jest to tylko jeden z etapów życia. Wiosną znów rozkwitną kwiaty, trawa przebije się przez skorupę zmarzłej ziemi, drzewa znów wypuszczą liście a my znów będziemy mogli cieszyć się słońcem.

Nic więc dziwnego, iż naszym przodkom jesień mocno wiązała się ze światem umarłych. Wierzono, iż wtedy świat zbliża się do zaświatów i granica między nimi staje się niebezpiecznie cienka. Różne kultury, różnie reagowały na tę okoliczność. Słowianie praktykowali Dziady – uroczyste wieczerze w celu przekonania duchów by odeszły w spokoju i nie przeszkadzały żywym. Celtowie woleli unikać spojrzeń umarłych i nosili maski w celu ich oszukania. Każda z kultur miała swoje tradycje, lecz wiązały się one z kultem zmarłych, zakończeniem prac i ofiarą na rzecz świata nadprzyrodzonego.

Dlaczego o tym piszę?

Otóż chciałbym dziś skłonić Was do podjęcia jesiennego wyzwania. Nie musicie się śpieszyć. Jesień potrwa jeszcze trochę.

Chciałbym przekonać Was do podjęcia wyzwania zmierzenia się tym, co przeżyliście w tym roku. W latach wcześniejszych również. Chciałbym, byście spojrzeli w siebie i zastanowili się nad tym, co przeminęło. Jakich ludzi spotkaliście i jakie zmiany nastąpiły za ich sprawą. Niezależnie od tego, czy było to przyjemne czy bolesne. Jesień jest dobrym czasem by stanąć twarzą w twarz z przeszłością i rozliczyć się tym, co przyniosło życie.

Jeśli chcecie podjąć się próby, trzeba będzie przygotować sobie coś do pisania. Najlepiej czarny marker. Będziemy też potrzebowali zapałek.

Proces zaczynamy od udania się do lasu lub parku. Może być cmentarz, jeśli taka nasza wola. Miejsce powinno być dla nas w pewien sposób znaczące. Nie powinno być również zatłoczone, gdyż łatwo damy się rozproszyć i całe ćwiczenie straci sens. Idąc przed siebie, pozwalamy naszym myślom błądzić. Niech lecą gdzie chcą. Niech umysł podąży za atmosferą jesieni. Cieszmy się kolorem liści, grą świateł, spośród pozostałych na drzewie liści. Pozwólmy naszej duszy być taką, jaka chce. Nie starajmy się jej tłamsić codziennym życiem, problemami i maskami, jakie na siebie nakładamy każdego dnia.

Ta chwila niech będzie tylko nasza.

W momencie, gdy nasze ciało uwolni się już i poczujemy fizyczne zmęczenie, nasze płuca przewentylują się już do granic, bierzemy do ręki liść. Najładniejszy, jaki znajdziemy po drodze. Zapisujemy na nim to, co pojawiło się w naszych głowach. Wspomnienie, osoba, rzecz. Coś co było i co miało na nas wpływ. Wspomnienia będą napływać. Każde kolejne pociągnie za sobą inne. Przypomnimy sobie dobre i złe chwile. Liści mamy pod dostatkiem, więc notujmy to i zbierajmy w pęk. Gdy lawina myśli, uczuć i wspomnień minie, usiądźmy na ławce. Przejrzyjmy jeszcze raz to, co pojawiło się na liściach i posortujmy je. To co było dobre, to co szkodliwe. Ludzie, którzy nam pomogli, których my zraniliśmy. To, co jest zamknięte, spalmy. To co trwa i nie daje nam spokoju, zostawmy. Brzmi dziwnie? Sprawy niezakończone nie mogą trafić w ogień z powodu tego, iż powinniśmy spróbować je zamknąć. Zmierzyć się z nimi, rozliczyć się z błędów. Zamknąć to, co nas gnębi. Dopiero, gdy zmierzymy się z problemem i poczujemy, że zrobiliśmy wszystko, liść zniknie w płomieniach.

Jak pisałem na początku, wyzwanie nie jest łatwe. Najtrudniejszą jego częścią będzie spojrzenie na siebie, swoje wybory i ich konsekwencje. Jesień jest czasem zamknięcia spraw i przygotowania do zimowego odpoczynku. Ostatnim dzwonkiem przez zimową zawieją, która zanim się spostrzeżemy przywieje nam nowy rok i wiosnę. Jeśli nie teraz, to kiedy?

Opublikowano Rytuały i zaklęcia | Skomentuj