Energetyczny haj

Felieton nr 2 – Energetyczny haj

Uzależnienie – problem kojarzący się z marginesem społecznym. Kłęby dymu, brudni pijacy, zaćpani narkomani, upadek moralny, konflikty z prawem i rozkład za życia. Taki obrazek maluje się nam przed oczami w kontekście tego słowa. Ma to sens, choć opisuje tylko ekstremum. Uzależniamy się od wielu innych elementów naszego życia. Funkcjonujemy w społeczeństwie, choć nałóg pozostaje z nami. Stanowi ważną część naszego życia. Nie potrafimy funkcjonować bez dostępu do sieci, w nerwach ogryzamy paznokcie, kompulsywnie wydajemy ostatnie grosze na niepotrzebne nikomu bibeloty. Wszystko to by poprawić sobie nastrój. Poczuć się lepiej. Otrzymać od świata zastrzyk przyjemności.

Co ma to jednak wspólnego z ezoteryką, pytacie? Ano ma. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jest sobie hipotetyczna Ania lat 20. Stan zdrowia stabilny, choć to i owo niedomaga. Stan psychiczny – gorzej. Przewlekła depresja. Dziewczyna szuka pomocy, wsparcia. Dociera do grupy osób, których podejście do życia jawi się jej jako coś kompletnie innego niż gnuśna mentalność rodziny i otoczenia. Trafia do grupy osób zajmujących się rozwojem duchowym, ezoteryką. Zostaje wciągnięta w świat cudów, jakie widziała jedynie na filmach. W dodatku są mili i nie oceniają jej tak jak inni. Ponadto, ktoś oferuje jej pomoc. Oczyszczenie z tego, co ją trapi. Przemianę jej negatywnych emocji w miłość i radość. Udaje się. Energia przepływa przez jej ciało, zrywa informacyjne złogi, czyści meridiany. Płynie trochę za mocno, jak na nieprzyzwyczajone ciało. Zaczyna kręcić się w głowie, adrenalina skacze. Serce przyśpiesza. Radość rozchodzi się po ciele.

Trwa to chwilę, dwie. Następnie przychodzi zjazd. Energia wyrównuje się a problemy nie zniknęły. Życie dalej jest jakie było. Ona nie jest. Wie, że może czuć się lepiej – już tego doświadczyła. Nie wie jednak jak utrzymać ten stan na dłużej. Szuka informacji. Trafia do kolejnych uzdrowicieli, którzy proces oczyszczania i doenergetyzowania ponawiają. Znów pojawia się haj. Znów jest lepiej. Pojawia się nawyk. Sam problem zostaje zepchnięty poza nawias, liczy się wsparcie i rozwój.

Ania nie jest głupia. Czyta, uczy się. W końcu dowiaduje się jak to działa, jak przeprowadza się podobne zabiegi. Czerpie przyjemność z przepływu energii. Nie tylko do własnego ciała. Odczuwa przyjemność, gdy energetyzuje innych – podobnych do siebie.

Nie przypomina Wam to czegoś?

Dlaczego piszę ten tekst, zapytacie? By przestrzec Was przed wciąganiem innych w uzależnienie. Przed tworzeniem rzeszy magicznych narkomanów, którzy oddaliby ostatnie grosze za energetyczny trip i za podjęcie za nich każdej decyzji, w oparciu o wróżbę.

Piszę też by przypomnieć o tym, dlaczego sami weszliście na ścieżkę ezoteryki. Czy wszystkie problemy zostały rozwiązane? Czy z ręką na sercu możecie przyznać, że nie jesteście swoimi własnymi dilerami?

Te pytania pozostawię jednak bez odpowiedzi. Każdy niech wyciągnie własne wnioski.

Następną działkę czas przyjąć…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felietony i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *